R24: Katarzyna Puzyńska "Motylek"
R24: Motylek
Moi Drodzy,
po dość długiej nieobecności wracam z recenzją książki, którą skończyłam czytać dzisiaj rano. Ze względu na małe przeszkody w czasie, nie skończyłam książki wcześniej, ale od kilku dni zajęłam się porządnie akcją w miasteczku Lipowo. Otóż przedstawiam Wam debiutancki tytuł "Motylek" Katarzyny Puzyńskiej. Ta książka jest idealnym dowodem na powiedzenie "Da się? Da się!" Autorka z wykształcenia psycholog, z zawodu nauczyciel akademicki a wolnym czasie pisze kryminały. Idealnie udowadnia czytelnikowi, że wcale nie trzeba kończyć niesamowitych studiów, aby zajmować się tym co kocha się najbardziej czyli pisanie. Zachęca w ten sposób każdego z nas, aby sięgnąć po kartkę papieru i długopis i samemu spróbować. Ale do rzeczy...
Akcja książki toczy się w małej wiosce Lipowo. Jest tam wszystko czego potrzebuje taka mieścina czyli posterunek Policji, remiza, dwa sklepy, fryzjerka, bogata dziwna rodzina i gro normalnych mieszkańców, którzy pojawiają się w każdej małej miejscowości w naszym kraju. Podobnie ich problemy, autorka wspaniale łączy wielowątkowość. Osobiście podziwiam osoby, które piszą w tym stylu, nie gubiąc się po drodze. Każdy bohater jest tutaj na swój sposób dopieszczony i to czyni książkę wyjątkową. Sielskie życie mieszkańców zostaje zakłócone, gdy któregoś poranka na obrzeżach wsi zostaje znalezione ciało zamordowanej zakonnicy. Czytając książkę, autorka buduje tak atmosferę tajemnicy, że w naszej głowie zaczyna się prowadzić swoje prywatne dochodzenie zaczynając podejrzewać wszystkich. Oczywiście najlepszym zabiegiem jest to, że morderca nie poprzestaje na jednym zdarzeniu i ciągle jest obok nas. Podejrzewamy wszystkich tylko nie tego jednego jedynego. Bo dlaczego mielibyśmy go podejrzewać? Barwni bohaterowie, specyfika miejsca, zwyczajne i niezwyczajne problemy tworzy utwór wciągającym i interesującym.
Posłużę się wpisem z okładki, aby zachęcić Was do sięgnięcia po "Motylka". Nie dajcie się zwieźć czytający tytuł. Brzmi niegroźnie wręcz przyjemnie, ale za właśnie takim delikatnym tytułem może się kryć największa tajemnica i jednocześnie okrutna zbrodnia.
"W mroźny zimowy poranek na skraju wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód, okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. Ofiary nie wydają się ze sobą w żaden sposób powiązane. Zaczyna się wyścig z czasem. Policja musi odnaleźć mordercę, zanim zginą następne kobiety. Śledztwo ujawnia tajemnice mrocznej przeszłości zakonnicy, przy okazji odkrywając mniejsze lub większe przewiny mieszkańców tylko na pozór sielskiej miejscowości"
Była jednak jedna przywara, która mnie osobiście drażniła. Niestety był to specyficzny brak kompetencji lipowskiej Policji. No nie mogłam przejść tych fragmentów, gdzie funkcjonariusze kręcili się dookoła siebie nie wpadając na podstawowe i najbardziej trafne pomysły i procedury. Być może jest to zabieg celowy, aby uświadomić czytelnikowi jego wyjątkowość i specyfikę myślenia. Nie wiem może to już jest moje wypranie i czytanie kryminałów powoduje, że mam już ułożony w głowie tor postępowania. Być może jest to przedstawienie faktów, że gdybyśmy się odnieśli do tak małej miejscowości to tak praca właśnie wygląda? Nie mam pojęcia, ale dla mnie było to irytujące.
Akcja i napięcie buduje się w miarę upływu czasu, jednak sugerując się opisami, to w rzeczywistości ja miałam wrażenie, że te dni mijają szybciej niż autorka przestawiła. Przez trzy czwarte książki zbieramy dowody, łączymy fakty, kręcą się dookoła razem z lipowską Policją, dochodzimy do punktu kulminacyjnego i bach wszystko wyjaśnia się na przełomie dosłownie dwudziestu kartek. Nie będę ukrywać, ale książka jest wciągająca. W rzeczywistości w pewnym momencie odkładamy na bok sprawę morderstw a zajmujemy się zwyczajnymi problemami mieszkańców. Bardzo intrygującą postacią jest słynna komisarz Klementyna Kopp. Poznajemy ją tylko na tyle ile ona nam pozwoli, jednakże w swojej wyjątkowości pozostawia wiele niewyjaśnionych wydarzeń, które ukształtowały ją taką jaka jest.
Zapewne sięgnę po kontynuację "Motylka" - pt. "Więcej czerwieni", jednakże póki co nie czuję takiego mocnego parcia, abym musiała po nią sięgać natychmiast. Książka jest dobra, ale nie powala na kolana. Oceniam ją 6/10 za wkład, pracę i ciekawość - bądź co bądź. Życzę, aby autorka dalej rozwijała swoją pasję, ponieważ przez to moja półeczka wzbogaci się o kolejne jej utwory. Na sam koniec - nie jest łatwo być kobietą, która pisze kryminały. Ten gatunek jest zdecydowanie zdominowany przez mężczyzn. Jednakże bije pokłony dla autorki, że podołała wyzwaniu. Życzę powodzenia.
-KianyS.
Komentarze