Jestem na głodzie... ;)
Hejka!
Cóż tutaj ukrywać, jestem na cholernym głodzie moi mili. Na półce leży przeczytany "Pochłaniacz" a ja wciąż nie mogę ochłonąć. Gdzieś, w każdej możliwie wolnej chwili w głowie mam wydarzenia z książki, jej bohaterów i podziw serca dla autorki, że tak wspaniale przestawiła swoje spojrzenie na tą sprawę. Rewelacja, rewelacja i jeszcze raz rewelacja. Nie żałuję, że kupiłam "Pochłaniacza" - mogę do niego wrócić, gdy tylko zapragnę.
Macie też tak? Wasze ulubione książki, które wywlekają Was na lewą stronę emocjonalnej natury i wciągają jak ruchome piaski, ale z przyjemnością poddajecie się tej niewidzialnej sile? Uwielbiam, gdy autor w ten sposób pisze. Czuję, że moje zaangażowanie jest proporcjonalne do zaangażowania autora. Wspaniałe jest również to, że autor potrafi w taki sposób trafić do czytelnika. Celuje w jego wyobraźnie swobodą pisowni. Nie mamy żadnego problemu z zobrazowaniem i wizualizacją wydarzeń, jak ja to mówię "przed oczami". Bardzo doceniam takich autorów. Oczywiście z przyjemnością później sięgam ponownie po ich książki i wspominam, czytam fragmenty. Pani Kasia Bonda "Pochłaniaczem" rozsypała moje emocje na drobne kawałki... mam czas na ich pozbieranie do czasu premiery "Okularnika". Już nie mogę się doczekać!!! Ale jak na razie muszę zając sobie czas kolejną lekturą. Obecnie w kolejce tuż obok "Pochłaniacza" stoi książka o niepozornym tytule "Motylek" Katarzyny Puzyńskiej. Jak szaleć to szaleć. W końcu zbliża się jesień. :) Mam nadzieje, że złagodzę trochę mój głód oczekiwań.
Miłego wieczoru i pozdrawiam gorąco.
-KinayS.
Komentarze