R46: Guillaume Musso - "Uratuj mnie"

R46: Uratuj mnie...


Cześć,
ostatnio mam melodię na literaturę Guillaume Musso. Poprzednią recenzje poświęciłam na "Jutro" a dzisiaj (w pewnym odstępie czasowym - za który bardzo mocno przepraszam!) ukierunkowałam się na "Uratuj mnie" . 

Nie będę się powtarzać jaki styl, atmosferę buduje Musso bo bym musiała kopiować wszystkie moje wcześniejsze pochlebne opinie na jego temat. Mogę jedynie stwierdzić, że autor potrafi rewelacyjnie uzmysłowić sobie w głowie jak od początku do końca ma wyglądać historia, którą chce opowiedzieć.

Za każdym razem, gdy kończę czytać książki autora i jak również w przypadku "Uratuj mnie" - po raz kolejny myślałam o tym, jak autor idealnie obrazuje ten fragment świata. To przypomina mi kulę zawieszoną w przestrzeni z mocno zarysowanym centrum - jakim jest punkt kulminacyjny danej historii. I obojętnie kto podejdzie do tej kuli i ją przez moment dotknie i zarysuje swoją obecność - to autor dokładnie wie jaką role odgrywamy w tym scenariuszu. 

I tak samo jest w "Uratuj mnie". Niby prosta historia, niby banalny wątek, niby proste rozwiązania... Jednak wszystko co proste i banalne u Musso ma swoje drugie dno od drugiego dna. Autor wspaniale bawi się nami... bo gdy coś wydaje się już dla nas rozwiązane, pozamiatane i koniec - to w świecie Musso tak nie jest. I to jest jego znak rozpoznawczy, który zawsze będzie do mnie przemawiał i z największa ochotą chce w tym oto miejscu -pochwalić go za to ;)

I gdy mam chandrę, ból pleców czy chęć na totalne odrealnienie się od obecnego świata - sięgam po książkę Guillaume i świat staje się inny. Ostatnio na tyle zaangażowałam się w styl autora, że czytając jego książki - inspiruje się i siadam do swojej. Chce się pisać. Chce się czytać. Chce się żyć. Zapraszam. 

O samej historii w bezpośredni i intrygujący sposób przedstawia tylna okładka książki. Dwoje ludzi, nie wyznając sobie silnych uczuć jakie żywią, żegna się na lotnisku. Chwilę później samolot się rozbija... 

Brzmi jak zapowiedź horroru, który będzie polegał na rozkminianiu dlaczego On nie zatrzymał Jej, dlaczego Ona wsiadła do samolotu,dlaczego Oni nie wyznali sobie uczuć? Przecież mieli szansę... 

Jednak nie bo autor z zastraszającą szybkością wyrzuca nas z okręgu żałoby i wrzuca nas na głęboką wodę niewiadomej... Bo któregoś dnia to On spotyka kobietę, która mówi mu, że jego ukochana żyje. Ale w zamian za informację ma do zaoferowania propozycję nie do odrzucenia...

I jak to w przypadku Musso wsiadamy na karuzelę, która pędzi pomiędzy czasem, datami, faktami i niewiadomymi. 

Historia bardzo ciekawie zaaranżowana, wspaniały pomysł, wspaniałe postacie... Jednak miałam pewne wrażenie, że autor zbyt bardzo brał nas na przetrzymanie sprytnie wplatając wątki, które nie do końca chciałam tak BARDZO zgłębiać. Zbyt bardzo chciałam poznać historię głównych bohaterów, żeby tak intensywnie angażować się wątki poboczne. Ale to wcale nie oznacza, że książka uchyla się od innych. Jest jedną z tych, które będę pamiętać. Z resztą jak każdą G.Musso. :) 

Zapraszam bardzo serdecznie do wspaniałej lektury. 

Moja ocena 9/10 - w związku z tymi pobocznymi wątkami. 

Polecam z całego serducha. 

-KinayS.        

Komentarze

Popularne posty