R38: Helen Fielding "Dziennik Bridget Jones" + "W pogoni za rozumem"
R38: "Dziennik Bridget Jones" i "W pogoni a rozumem"
Cześć!
Znowu cofam się w przeszłość, jak za użyciem cudownego urządzenia do przemierzania przeszłości i przedstawiam "Dziennik Bridget Jones" i kontynuację "W pogoni za rozumem" pióra Helen Fielding. Prawda jest taka, że książki te czytałam sto lat temu, ale do dnia dzisiejszego wspominam jak dobrze się bawiłam przy Bridget i jej życiowym przygodom a bardziej czasem ;) porażkom. Bardzo dobrze pamiętam również, że była to pierwsza książka przy której płakałam ze śmiechu. I tak samo przełomowe jest to dzieło, że czytałam je kupę lat w tył i świetnie się bawiłam i wiem że gdybym dzisiaj zaczęła czytać je od nowa to moja zabawa byłaby tak samo owocna w dobry humor.
Brytyjska autorka pozwala nam śmiać się z życiowych porażek, wpadek, z ludzi, którzy je popełniają oraz obowiązkowo z błędów, do których popełnienia w życiu byśmy się nie przyznali. Pani Fielding stworzyła Bridget, którą możemy nazwać naszą koleżankę, sąsiadkę czy nawet samą siebie bo Bridget jest mocno schematyczna, ale i szalona w swoich poczynaniach, które są tak mocno nacechowane w naszym życiu, czyż nie?
Wspaniale prowadzona akcja za pomocną ułożenia jej w dni i miesiące roku, w którym owa rzecz dotycząca Bridget się dzieje. Pisana z rozmachem, humorem, dystansem. Sięgając każdego dnia po "Dziennik..." dostarcza się organizmowi maksymalną dawkę endorfin w postaci szczerego śmiechu. Bo Bridget myśli, że każda sprawa, ba katastrofa się ułoży i wszystko będzie dobrze poczynając od:
1). ograniczenia picia alkoholu i palenia papierosów,
2). zrzucenia trzech kilogramów oraz,
3). odzyskania wewnętrznej równowagi życiowej.
Ambitna, pragnąca odnieść życiowy i zawodowy sukces, stojąca pomiędzy wyborem którego mężczyznę z dwóch wybrać na swojego męża. Chcąca aby każdy dzień był wreszcie wolny od liczenia kalorii (które i tak jej nie wychodzi za dobrze), palenia, picia i wystawiania się na publiczne pośmiewisko.
Książka idealna na pozbycie się jesiennej chandry i nudy. Satysfakcja gwarantowana ku podniesieniu poziomu endorfin. Powieść pełna humoru i życiowego sarkazmu i druzgocącej samokrytyki dotyczącej zwłaszcza ciała głównej bohaterki.
Nie można przejść obojętnie obok Bridget - Bo Bridget jest jedyna w swoim rodzaju!
Książkę czyta się zatrważająco szybko, gdyż "jedynka" ma a że 235 stron, a "dwójka" 346. Zatem nie jest to utwór na długie wieczory. Przyjemność płynąca ze stron "Dziennika" pozwala się zdystansować nawet do własnej osoby, zatem polecam gorąco zwłaszcza w tak szybkich obecnych czasach.
"Jedynka" pozwala nam poznać Bridget i jej życiowe problemy i ambicje, a "dwójka" - zatracić w życiowych ;P podjętych decyzjach głównej bohaterki.
Ostatnimi czasy kupiłam za namową mojego męża - trzecią część "Szalejąc za facetem" i liczę, że zabawa oraz humor będą porównywalne do poprzedniczek. Kilka lat temu gdy czytało się "Dwójkę" a bardziej już kończyło tę część odnosiło się wrażenie, że autorka zostawiła sobie furtkę na ciąg dalszy. Ku mojemu zaskoczeniu i szczęśliwości ukazała się "trójka".
Już nie mogę doczekać, kiedy po nią sięgnę.
Moja ocena 9/10 - a 9 dlatego, że szkoda mi, że dwie książki są tak bardzo krótkie - o Bridget wolałabym czytać bez końca.
Zdecydowanie polecam na prezent dla szalonej przyjaciółki ;)
-KinayS.
Komentarze